niedziela, 20 kwietnia 2014

Wielkanocnie

Powinnam na razie zakończyć pisanie o Boecjuszu. Jest jednak taka scena, o której chciałabym jeszcze napisać.
Pani Filozofia, która przychodzi do Boecjusza-więźnia jest również figurą śmierci. U góry jej szaty widnieje grecka litera "theta", która może być pierwszą literą słowa "thanatos" - śmierć. Boecjusz jednak w tej rozmowie gra o życie, nie chce zanegować tego, co osiągnął i tego, co mogłoby go jeszcze spotkać. Boecjusz nie jest platonikiem do szpiku kości, odrzuca drogę platońskiej transcendencji, czy dążenie do oddzielenia duszy od ciała... Boecjusz jest chrześcijaninem i platonikiem i miał zapewne w pamięci słowa św. Pawła, że jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, próżna jest nasza wiara. Wiara w zmartwychwstanie ocala naszą materialną codzienność, nie pozwala jej zanegować, nadając jej specyficzną godność.
Przypomina mi to pewien fragment z ostatniej książki Wiesława Myśliwskiego "Ostatnie rozdanie" (Kraków 2013). Narrator, wracając w rodzinne strony odkrywa, że jego partner, z którym grywał w karty, szewc Antoni Mateja, nie żyje. Odwiedza zatem jego grób i tam rozgrywa z nim partię: "Tylko że gra nie zależy od kart, panie Antoni, co komu w tych kartach przyjdzie. Prawdziwy gracz nie zgodziłby się, żeby to, co mu w kartach przyszło, pozbawiło go poczucia, że gra za samego siebie, a nie jest jedynie narzędziem z woli kart, jakie mu przyszły. Nikt przecież nie gra, żeby przegrać. Gra zawsze toczy się o wygraną, mimo kart, jakie przyszły. A to wymaga nie tylko umiejętności tasowania, przebijania, blefowania i nawet nie tego, żebyśmy umieli zachować zimną twarz. To wymaga, abyśmy wiedzieli, o co gramy, i chcieli tego chcieć. To umiejętność najtrudniejsza. O wiele trudniejsza niż żyć. Urodzić się, umrzeć byle kto potrafi. Lecz czy to jest życie, niech pan sam powie, panie Antoni (...). Nie umiem powiedzieć, jak długośmy grali." (s. 127)
Boecjusz zagrał z Panią Filozofią o dużą stawkę, o swoje życie i swoje prawdziwe ja. Czy wygrał?